
W dobie coraz częstszych zakłóceń łańcuchów dostaw, trudności z dostępnością części zamiennych oraz wydłużających się terminów serwisowych, przedsiębiorstwa stają przed realnym ryzykiem nagłego przestoju produkcji.
Niekiedy przedsiębiorca poszukuje alternatywnych sposobów finansowania ryzyka dla swojej firmy. Jednym z najpopularniejszych przykładów tego rodzaju jest założenie wewnętrznego, własnego towarzystwa ubezpieczeniowego (ang. Captive Insurance). To mówiąc prościej rodzaj „samoubezpieczenia”.
Dalekowzroczni przedsiębiorcy, przewidując pojawienie się nieuniknionego w dzisiejszych czasach blackoutu i jego skutków, zainwestowali w ubezpieczenie business interruption.
Czy tego rodzaju polisa rzeczywiście rekompensuje szkody związane z przerwą w dostawach prądu, czego dokładnie dotyczy?
Ubezpieczenie przed utratą zysku; zapewnia ono pokrycie wszelkich strat finansowych spowodowanych opóźnieniami w realizacji projektów budowlanych i infrastrukturalnych. Straty te są wynikiem zaistnienia nagłych i nieprzewidzianych zdarzeń tj.: pożar, trzęsienie ziemi, powódź czy wichura.
Pojęcie związane z ubezpieczeniem należności kontraktowych, kredytu kupieckiego. Do ryzyka handlowego zalicza się m.in. prawnie stwierdzoną niewypłacalność dłużnika, zwłokę w wypełnianiu przez niego zobowiązań płatniczych bądź też jednostronne zerwanie przez dłużnika kontraktu objętego ubezpieczeniem lub odmowę przyjęcia towarów lub usług bez żadnego do tego tytułu.
W ubezpieczeniach utraty zysku jest to maksymalny okres, za który ubezpieczyciel będzie ponosił odpowiedzialność za stratę zysku brutto ubezpieczającego spowodowaną wystąpieniem przerw i zakłóceń w jego działalności gospodarczej. Okres ten jest niezależny od okresu ubezpieczenia i rozpoczyna się w dniu zaistnienia przerwy lub ograniczenia działalności z powodu szkody rzeczowej. Trwa zwykle od kilku do kilkunastu miesięcy.